Trwa sezon na oscypki ChNP, redykołki ChNP i brydzę podhalańską ChNP oraz na ich… podróbki!
Nazwy wszystkich trzech serków zostały zastrzeżone wyłącznie dla produktów, pochodzących od certyfikowanych producentów już parę lat temu (bryndza podhalańska w 2007, oscypek w 2008, a redykołka w 2009 roku). Chroni je prawo na terenie całej Unii Europejskiej, tak więc nie można ich stosować w odniesieniu do dowolnego wyrobu z owczego mleka. Wciąż jednak jest mnóstwo podróbek.
Choć, jak twierdzą media, w ubiegłym roku Inspekcja Handlowa nie kontrolowała sprzedających serki górali, w tym roku ma być inaczej. Jest więc szansa, że w mniejszym stopniu będziemy narażeni na oszustwa. Wiele jednak zależy od nas, klientów. Tylko w przypadku serków od certyfikowanych producentów mamy pewność, że są one wyrabiane według tradycyjnej receptury, z zachowaniem wszystkich etapów produkcji, proporcji, czasu dojrzewania. Jednym słowem, tylko unijne oznaczenie w stu procentach gwarantuje nam wysoką jakość produktu.
Dlatego powinniśmy o nie pytać sprzedających sery, a oni mają obowiązek pokazać nam certyfikat. Musi być on aktualny, to znaczy odnowiony nie dalej jak dwa lata temu. Takich producentów w ubiegłym roku było na Podhalu czterdziestu czterech, jest więc szansa, że trafimy do jednego z nich.
Warto wiedzieć, że za używanie nazwy „oscypek”, „redykołka” czy „bryndza podhalańska” bez ważnego certyfikatu producentowi grozi nawet kara więzienia (do tej pory nikt do niego nie trafił, ale zagrożenie jest realne). Były już też przypadki zasądzania kary grzywny dla bacy, który używał zastrzeżonych nazw bez zezwolenia.
Jeżeli więc zależy nam na ochronie tych najcenniejszych dóbr kulinarnych (a powinno nam na tym zależeć) warto interesować się, od kogo pochodzą i czy są wytwarzane według oryginalnych i potwierdzonych certyfikatem receptur.
źródło: Trzy Znaki Smaku